„To nie jest kraj do rodzenia dzieci”. Dlaczego Polki nie decydują się na macierzyństwo - raport Forbes Women „To nie jest kraj do rodzenia dzieci”. Dlaczego Polki nie decydują się na macierzyństwo - raport Forbes Women Data publikacji: 26.05.2023, 08:40
Fot. flicr REKLAMA O Polkach które wychodzą za mąż za muzułmanów z Bliskiego Wschodu i Azji mówi otwarcie jedna z nich. Kobieta opowiedziała swoją historię dziennikarce Helenie Łygas. Niestety oparte na własnych tragicznych doświadczeniach. Dziewczyny z Polski szukają szejka z pałacem a dostają nieprzespane noce i siniaki. „Jesteśmy traktowane jak psy, na które można wrzeszczeć i które można bić.” -„Europejka, która przeszła na islam, nigdy nie będzie na ich terenie szanowana. Jesteśmy traktowane jak psy, na które można wrzeszczeć i które można bić, jeśli coś się nie podoba, „Allah tak chciał” komentowała rodzina mojego męża kolejne siniaki” – opowiada Anita na portalu WP Kobieta. REKLAMA W obszernym artykule Polka, która wyszła za maż za Pakistańczyka poznanego w internecie opowiada swoją historię. Mówi o pierwszych zauroczeniach i pierwszych niepokojących objawach agresji swego muzułmańskiego męża. Próbuje również wytłumaczyć jak kobiety i świat postrzegają arabscy mężczyźni. „Znam mnóstwo Polek-muzułmanek, które postąpiły podobnie jak ja. Wszędzie wcześniej czy później pojawiała się przemoc. Może nie o takim nasileniu, jak w moim małżeństwie, ale umówmy się, że mąż mówiący do ciebie „brudna świnio” zamiast „kochanie” to w Polsce, mimo wszystko, to nie jest standard. (…) „Oni przekonanie, że kobieta to zwierzę domowe, mają to wpajane od dziecka.” – mówi Anita. Anita w wywiadzie zwraca uwagę, że najczęściej występują dwa typy kobiet, które ulegają arabskim mężczyznom. – „Moim zdaniem są dwa typy Polek, które przechodzą na islam. Najpierw odnajdujesz Allaha, a potem – już jako konwertytka – swojego „arabskiego księcia”. „Pierwsza grupa to młode, zagubione dziewczyny, które mają zły kontakt z rodzicami. Często są nielubiane w szkole, czują, że nigdzie nie pasują, żyją głównie w internecie.” – „Druga to kobiety takie jak ja. Po trudnych związkach, ze zdeptanym poczuciem własnej wartości, które czują się nieatrakcyjne i mają dojmujące przeświadczenie, że już do końca życia będą same” – opowiada Anita. REKLAMA
w początkach islamu, kiedy Arabowie zajęci podbijaniem świata spędzali dużo czasu poza domem. Niektórzy uczeni twierdzą nawet, że korzystał z nich sam prorok Mahomet. Pierwszy boom na takie związki zakończył drugi kalif Umar, który bezwzględnie zakazał ich jako cudzołóstwa. Do sunnickiego islamu wróciły
Aleksandra Chrobak jest typowym pędziwiatrem. Śmieje się, że jako absolwentka religioznawstwa i polonistyki oraz była studentka iranistyki nie mogła przecież tak zwyczajnie usiedzieć na miejscu. Po studiach był więc Londyn i przykładna praca w banku. Chyba trochę za przykładna bo w końcu Aleksandra zamieniła bankową legitymację na znaczek Etihad Airways. Z dnia na dzień z dobytkiem w dwóch walizkach wylądowała na lotnisku w Abu Zabi. Tym samym rozpoczęła nowy etap życia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W kraju, w którym może zabraknąć wody, ale ropy naftowej nie zabraknie nigdy. Tak samo jak Emiratczyków polujących na żony. Książkę "Beduinki na instagramie" skończyłaś już rok temu, ale dopiero teraz ukazuje się na rynku. Musiałaś mieć czas na "ucieczkę" z Abu Zabi? Od czterech tygodni nie mieszkam już w Emiratach. Spakowałam wszystko do kartonów, większość nadałam lotniczym cargo i wróciłam do Polski. Tak, po części było to związane z książką. Wiem, że więcej już do Abu Zabi nie wrócę. To by było zbyt niebezpieczne. Wprawdzie imiona bohaterów są zmienione, ale wiele historii zawiera niewygodne kwestie, chociażby na temat traktowania służby domowej, o których nie można mówić głośno w Emiratach. Piszę w książce o homoseksualiźmie, o alkoholu, seksie i sposobach na wyrwanie się młodych Emiratek z domów. Zostając w Emiratach nie zdecydowałabym się na publikację. Nie czułabym się z tym ani dobrze ani bezpiecznie z uwagi na różne politycznie niewygodne kwestie. A mogłabyś być piękną arabską księżniczką. Mieszkać w pałacu, kąpać się w płatkach róż. I mieć w nosie czynsz, raty kredytu i ubezpieczenie medyczne. Za mąż w Abu Zabi jednak nie wyszłaś. Oświadczało mi się kilku Emiratczyków. Na poziomie, po studiach w Londynie, niezwykłej urody. Tak przystojnych, że nogi topniały, naprawdę. Bardzo o mnie zabiegali, niemal nosili mnie na rękach. Ale po całej tej romantycznej otoczce nadchodził moment, że poznawałam rodzinę absztyfikanta i wtedy docierało do mnie, że to zbyt duże ryzyko. On i jego wszyscy krewni i ja, Europejka, bez rodziny, bez zaplecza, na obcej ziemi. A przecież wszystko może się wydarzyć. Zwłaszcza, że w Emiratach pojęcie wierności wśród mężczyzn jest delikatnie rzecz ujmując – przewrotne. Poligamia jest jak najbardziej mile widziana. A poza kilkoma żonami, zazwyczaj są jeszcze koleżanki, przyjaciółki i znajome. Mężczyźni zapewniają sobie dość szeroki krąg kobiet. Gdyby coś poszło nie tak, byłabym skazana tylko na siebie. Samotnej kobiecie nie jest w lekko w arabskim kraju. Wynajem mieszkania, poruszanie się po ulicach, dyskutowanie o podwyżce w pracy. Kiedy przed laty byłam w Iranie i robiłam reportaż o Irankach, tradycyjny strój nie wystarczył. W ulicznej budce nie chciano mi sprzedać napoju, dopiero kiedy podszedł kolega fotoreporter, sprzedawca zareagowal. W hotelu musieliśmy udawać małżeństwo żeby zgodzono się wynająć nam jeden pokój z dwoma łóżkami. W Emiratach nie ma takich reguł. Kiedy pracowałam jako stewardesa miałam mieszkanie służbowe. Po zmianie pracy na biuro w klinice medycznej, mieszkanie musiałam już znaleźć sama. Trzeba było w odpowiedni sposób rozmawiać z właścicielem, tutaj pomocna była Arabka z Somalii, którą mi polecono jako specjalistkę od nieruchomości. W takich sytuacjach pomaga znajomość język arabskiego. Trzeba jednak przyznać, że w Emiratach kobiety są jednak dużo lepiej traktowane niż chociażby właśnie w Iranie. Owszem, w wielu miejscach istnieje podział na płcie. Przychodnia dla kobiet, fryzjer dla kobiet. Nie ma jednak osobnych wejść do autobusów, ale to dlatego, że Emiratki autobusami nie jeżdżą. Za dużo w nich pracowników fizycznych. Rzadko też przemieszczają się taksówkami. Wybierają samochody, zazwyczaj same prowadzą. W ogóle mają w porównaniu z innymi arabskimi krajami sporo swobody. Prowadzą własne firmy, mogą spędzać czas w galeriach handlowych czy na zajęciach z taekwondo. Przez pięć lat w Abu Zabi pracowałaś, plotkowałaś i bawiłaś się po pracy z Emiratkami różnych pokoleń. Czy wszystkie noszą nikaby i abaje? W miastach nie wszystkie, za to na prowincji nikab to norma. Jako, że właśnie z Emiratkami spoza miast spędzałam najwięcej czasu, niemal wszystkie moje bohaterki zakrywały twarze. Czasem nawet nie wiedziałam jak niektóre z nich naprawdę wyglądają. Przez te wszystkie lata nie spotkało Cię nic przykrego? Emiraty są bardzo bezpiecznym krajem dla kobiet. Nie ma tutaj tzw. typowego dla innych krajów arabskich cmokania, gwizdania czy zaczepiania kobiet. Nie ma też strażników moralności zakuwających w kajdanki za odsłonięte włosy. Jeśli zdarzają się akty przemocy czy molestowania to raczej przez pracowników budowlanych i fizycznych z Pakistanu i Bangladeszu. Sama jeden raz zostałam złapana za pośladek przez jednego z ulicznych robotników. Emiratczycy w życiu by czegoś takiego nie zrobili. Są na poziomie i szanują kobiety. Jeśli szukają żony, to wśród krewnych i znajomych rodzin. Jeśli przyjaciółki to idą do galerii handlowych, gdzie ilość żądnych wrażeń kobiet jest ogromna. Zwłaszcza tych pochodzenia marokańskiego czy jordańskiego. A co w takim razie dało Ci najbardziej w kość ? Na początku na pewno wszechobecna klimatyzacja. Przez długi czas nie mogłam wyleczyć kaszlu. Poza tym bardzo chlorowana woda. Nie nadająca się nawet do mycia włosów, które po niej wypadają. O tym głośno się nie mówi, ale filtry do wody rozchodzą się w sprzedaży podziemnej jak świeże bułeczki. Z czasem irytowało mnie tez życie w takiej bańce mydlanej, gdzie jedynym problemem było gdzie wyjechać tym razem na weekend. Trzeba przyznać, że w Polsce problemów mamy do wyboru do koloru. Zostaniesz? Po tylu latach bardzo mi się Polska podoba, ale nie wykluczam też przeprowadzki do innego, bliższego lub dalszego kraju. Kolejny rozdział mojego życia pozostaje póki co otwarty. Myślę, że przy mojej niezaspokojonej ciekawości świata i szukaniu znaczeń w nawet najbardziej niepozornych sytuacjach muszę zdać się na żywioł i przeznaczenie.
Nie jest to muzyka najwyższych lotów. Co więcej większość piosenek jest na jedno kopyto. Ale pośród tego chłamu jest kilka ciekawszych piosenek. A poza ty,z niektórych piosenek bije tyle zycia i radosci i nie ma egzystencjalnych ani
Kiedy Brytyjka polskiego pochodzenia pojechała do Egiptu i odbiła z rąk męża córeczkę, przewożąc ją na fałszywym, polskim zresztą paszporcie, stała się w Wielkiej Brytanii bohaterką. Alex Abou-El-Ella, czyli Aleksandra, bo o niej mowa, poznała swojego męża, Egipcjanina Mustafę, w supermarkecie, gdzie pracowała. Pobrali się, urodziła córeczkę Monę. Małżonkowie przestali się dogadywać, co różni specjaliści tłumaczą zbyt wielkimi różnicami kulturowymi. Mąż zabrał dziecko, informując, że jedzie w odwiedziny do znajomych, i wyjechał do Egiptu. Zrozpaczona matka szukała pomocy na policji i w Agencji ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej. Nie byli w stanie jej pomóc. Skontaktowała się więc z Donyą Al-Nahi, znaną pod pseudonimem Jane Bond - brytyjską pisarką znaną z tego, że angażuje się w pomoc arabskim kobietom odzyskać ich dzieci. Wyjechała z Alex do Egiptu, przebrały się w muzułmańskie tradycyjne stroje kobiece i odnalazły Monę. Uprowadziły ją, gdy dziecko z nianią wracało z przedszkola. Sytuację tę brytyjskie media widzą jako desperacką akcję matki, która walczy o swoje dziecko i odbiera to, co jest jej, i to jest w tle dzwoni stereotyp, przez który my, nowocześni ludzie z Europy, postrzegamy żony arabskich mężczyzn, okutane w burki, jako uciśnione niewolnice, więc każdy tego typu akt przyczynia się też do ich wyzwolenia się spod patriarchalnego typu sytuacje również w Polsce są znane, choć niekoniecznie głośne. Kobiet, ze zrozumiałych przyczyn nie lubią się chwalić tym, że kiedyś zakochały się w smagłym czarnookim Arabie, nieważne, czy to Egipcjanin, Irakijczyk, Turek, czy Jemeńczyk, a po ślubie okazało się, że jest on zupełnie inny, że przeszkodą stają się religia, rodzina i mnóstwo innych rzeczy. Kobiety stosują więc przemyślne fortele, jak wyrwać się ze świata, którego nie rozumieją, od faceta, który jest im głęboko obcy, i uratować dzieci. Ale to jedna strona medalu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której zwykłe polskie małżeństwo rozstaje się i mama postanawia wyjechać z dzieckiem do Australii. Nie wyobrażam sobie, że normalny, kochający ojciec nie będzie walczył o dziecko i być może uciekał się do jakichś forteli, aby z nim być. Znam też inne przypadki - znajoma zakochała się w Turku, zaszła z nim w ciążę, ale polskie władze deportowały go z kraju. Kobieta walczyła z urzędnikami i nic nie wskórała. Urodziła córeczkę, która do dziś nie wie, kto jest jej biologicznym ojcem. Jakiś czas temu, będąc w Kairze, spotkałam Polkę, która była tłumaczką przewodnika w Muzeum Egipskim. Piękna, wysoka, długonoga blondyna w O Boże, wyszłaś za mąż za Egipcjanina? To straszne. Jak on cię musi traktować - biadoliły nad nią turystki. A ona uśmiechała się Wiele z pań może mi pozazdrościć. Mam kochającego męża, po studiach, otwartego, nowoczesnego, który traktuje mnie jak księżniczkę, spełnia wszystkie moje zachcianki, cieszy się, że jestem ambitna i chcę pracować, wspiera mnie, mieszkam w wielkim domu, a właściwie pałacu z ogrodem, w którym do swojej dyspozycji mam służących - odpowiedziała. Turystki zacisnęły pod artykułami o desperackiej Alex z Wielkiej Brytanii, jakie ukazały się w polskim internecie, nie ma, czego zresztą można się było spodziewać, znając polskich internautów, pochlebnych komentarzy. Jest tylko wiadro pomyj: "Puściła się z Arabem i ma za swoje" - to chyba najłagodniejsza wypowiedź, trzymająca się zresztą w mocno osadzonym u nas stereotypie. Internauci rozprawiają o tym, jakie to Polki są głupie, że dają się złapać na piękne oczy i słówka i znane są z tego, że zakochują się w "ciapakach" czy "ciapatych", jak na muzułmanów mówi się w Wielkiej z wieloma kobietami, które nawiązały bliskie relacje z mężczyznami wyznającymi islam, pochodzącymi z krajów arabskich. I były to różne rozmowy, czasem żartobliwe, kiedy słyszałam: - No wiesz, po tym, co przeżyłam z moim Turkiem, nie wyobrażam sobie spać z nieobrzezanym Michalik, która wyszła za mąż za Tunezyjczyka i była jego żoną przez dwanaście miesięcy, całą tę sytuację widzi zupełnie inaczej. - Mam wrażenie, że po 11 września nagle wszyscy spojrzeliśmy w stronę tamtych krajów, którymi dotąd niezbyt się interesowaliśmy. Wcześniej przeciętny Polak kojarzył Arabów z baśniami tysiąca i jednej nocy, wielbłądami, pustynią, ludźmi w turbanach albo z wakacyjnym kurortem. Po słynnych zamachach nasza uwaga została skierowana w ich stronę i panuje ogólne przekonanie, że każdy z tych ludzi ma w piwnicy trotyl, że są groźni i religijnie nachalni - mówi Alina. Zgadza się, że w tym wszystkim tkwi też ten stereotyp okutanej arabskiej kobiety, a już nie daj Boże Polki, która wyszła za mąż za Araba i jest zniewolona przez swego męża. Tymczasem ona doświadczyła, że w takich związkach liczy się mnóstwo drobiazgów, które należy poznać. Bardzo często to, jak układa się relacja między europejską kobietą a arabskim mężczyzną, bez względu na to, czy on mieszka w Europie, czy z żoną w swoim kraju, zależy od wielu czynników: od jego charakteru, od rodziny, z jakiej się wywodzi, od kraju, w którym mieszka. Dopiero gdzieś tam na szarym końcu pojawiają się prawo i przyznaje, że kobiety, wchodząc w takie związki, często niewiele wiedzą o kręgu kulturowym, z którego wywodzi się ich wybranek. - Spotykałam kobiety, które miały romanse z chłopcami stamtąd, i czułam, że one nie mają zielonego pojęcia, w jaką kulturę wchodzą. On jest piękny, spontaniczny, świat wokół niego gwarny i kolorowy. Tamtejsi panowie są temperamentni, więc to egzotyka, która pociąga, ale nie zawsze idzie za tym coś głębszego. Jeśli spojrzymy na mieszane związki z pogranicza kultur i jeśli są to ludzie światli, i na przykład razem studiowali, to często tworzą udane relacje. A jeśli związki się rozpadają, to przyczyny bywają podobne do tych, na podstawie których rozpadają się związki w ogóle - w Tunezji mieszkała przez trzy lata. - Miałam 19 lat, kiedy go poznałam, na wakacjach. Za mąż wyszłam, gdy miałam 21 lat. Mężczyźni stamtąd są spontaniczni, roztańczeni, czego Polkom trochę brakuje u naszych mężczyzn. To ta pierwsza warstwa, która nas pociąga. Ze mną było podobnie. Poza tym mężczyźni stamtąd natychmiast wprowadzają cię w swoją rodzinę, bardzo lubią dzieci. Na młodej dziewczynie robi to dobre wrażenie. Myślę, że to też może być moment, kiedy dziewczyny nabierają poczucia bezpieczeństwa - uważa Alina. Ale tu właśnie powinny się włączać czujność i dobra obserwacja. Taniec godowy w krajach arabskich potrafi dziewczynom zawrócić w głowie, mężczyźni obsypują je prezentami, kwiatami, są nauczeni prawienia kobietom komplementów, adoracji. Ale trzeba zwyczajnie obserwować, jak zachowują się w relacjach z braćmi, z rodzicami, jak traktują swoją matkę i siostry. Dziś widzi, że dla niej to była zwykła młodzieńcza miłość, która mogłaby się przydarzyć równie dobrze z chłopakiem z Madrytu, Gdańska czy Warszawy. To była wzajemna fascynacja, byli młodzi i doszli do wniosku, że coś z tym trzeba Tunezyjczyk pochodzi z miasta, gdzie turystyka jest mocno obecna, więc wszyscy tam byli obyci z ludźmi, kobietami z innych kręgów kulturowych. Jego rodzina przyjęła ją bardzo Była to dość tradycyjna rodzina średniej klasy. Tam jest tak, że te rodziny często siedzą na kupie, trudno jest więc nie być przedstawioną ciotce czy wujkom, jeśli oni ciągle tam bywają. Spotykasz siostry i braci z ich rodzinami, dziećmi, zatem - chcąc nie chcąc - po trzech wizytach zna się już wszystkich. Rodzicom nie przeszkadzało, że jestem Europejką, być może wiązało się to też z tym, że nie nosiłam się zbyt ekstrawagancko, byłam otwarta na nowy język, ludzi. Zostałam wychowana w duchu szacunku do innych kultur, starałam się zachowywać delikatnie, a jednocześnie obserwować, jak oni się zachowują. Z tym też się wiąże kupa różnych zabawnych sytuacji. Na przykład z jedzeniem. U nas, kiedy gość dostaje obiad i ze smakiem zje do końca, to jest mile widziane przez gospodarzy. W Tunezji jest tak, że dla własnego dobra bezpieczniej jest nie dojeść, ponieważ jak wyczyścisz talerz, dostaniesz jeszcze raz tyle. Zanim złapałam ten mechanizm, musiałam się parę razy namęczyć - wspomina ze miała też problemu z zaakceptowaniem islamu. - Wyjechałam do Tunezji zorientowana w historii tego kraju, wiedziałam, czym jest islam, przeczytałam Koran i parę opracowań na ten temat - ją zaintrygował. Był odpowiedzią na te wszystkie mniejsze religie, które tam panowały wcześniej. - Prorok Mahomet przyniósł pewien porządek. Nam wydaje się, że kobiety mają tam gorzej, tymczasem wielu naukowców badających Koran i dawne obyczaje twierdzi, że wcześniej sytuacja kobiet na tych terenach wcale nie była lepsza, przede wszystkim dlatego, że wiele spraw nie było usankcjonowanych. Koran jest księgą ustaleń społeczno-prawnych, dokładnie opisuje, co robić w przypadku rozwodów (Koran je dopuszcza), jak zaopiekować się wdowami. Spodobała mi się prostota przekazu. Islam jest najmłodszą z trzech religii Księgi. Kiedy przeciętny chrześcijanin usłyszy fragment Koranu, często myśli, że to Biblia, bo to bardzo podobny styl, język, metaforyka, ale brzmi bardziej współcześnie. Mojżesz, Abraham i inne postaci ze Starego Testamentu są dla muzułmanina, podobnie jak dla Żyda, święte. Ale również z dużym szacunkiem Koran wyraża się o Jezusie, o jego matce Maryi, która jest jedną z ważniejszych postaci Koranu. Wszystkie te rzeczy związane z dzieleniem się, czynieniem dobra, te podstawy moralne, które towarzyszą wszystkim religiom na świecie, w Koranie również są obecne. To mądra księga, pięknie napisana, traktująca o wielu dobrych i ważnych rzeczach. I takich ludzi tam poznałam, choć nie chciałam być muzułmanką i nikt mnie do tego nie namawiał. Poznałam pełen przekrój muzułmanów, od bardzo bogobojnych i tradycyjnych, po wierzących i niepraktykujących. Byli też i tacy jak ci państwo, u których wynajmowałam mieszkanie: on był doktorem weterynarii, ona kosmetyczką w hotelu. Masowała otyłych Niemców, dotykała ich ciał, chodziła ubrana w mini, ale jednocześnie była przykładną żoną, matką, niezwykle uczciwą kobietą. I modliła się pięć razy dziennie. Parę razy zdarzyło mi się wejść do niej, by o coś zapytać, i natknąć się na chwilę jej modlitwy - jest o tyle specyficznym miejscem, że jest to jeden z najbardziej liberalnych krajów muzułmańskich. - Tam nie czuje się zmuszania do religii. Oczywiście starsi ubolewają, że młode Tunezyjki nie chcą już chodzić przewiązane chustami, że wystawiają piersi na wierzch, wkładają obcisłe dżinsy, że ludzie sypiają ze sobą przed ślubem. Ale skojarzyło mi się to ze starą Polską. Wystarczyłoby się cofnąć o półtora, dwa pokolenia i zobaczyć, że u nas było podobnie. Starsi ludzie też krytykowali młodych za nadmierne rozluźnienie obyczajów - mówi dłużej mieszkała w Tunezji, tym bardziej widziała, jak dużo jest tam kontrastów. - Rzeczywiście są rodziny, w których dziewczyna trzymana jest krótko, bracia i ojciec mają dużo do powiedzenia, rodzina życzy sobie, by nie chodziła nigdzie sama i ubierała się przyzwoicie. Ale jest też wielu rodziców, którzy posyłają swoje córki na studia, chcą, by poznawały świat, a kiedy ona poznaje chłopaka, przedstawia go rodzinie, chodzą ze sobą. Może wciąż jeszcze rzadkością jest sytuacja, kiedy młodzi ludzie bez ślubu wynajmują razem mieszkanie. Ale zauważyłam też, że młode dziewczyny z Tunezji bardzo chętnie wybierają na studia miejsca odległe od rodzinnego domu. Po to, żeby sobie poszaleć. I one rzeczywiście używają życia, specjalna krzywda im się nie dzieje - Polki pociąga w mężczyznach z krajów arabskich? - Mężczyźni są temperamentni, w gorącej wodzie kąpani, stąd też szybko spostrzegłam, że trzeba uważać na przykład ze sprośnymi dowcipami, dlatego że oni wtedy brną dalej. Podobnie jest Polsce z pijanym mężczyzną, trzeba pilnować pewnych tematów, bo może zrobić się nieprzyjemnie - jaki wzięła z Tunezyjczykiem, odprawiany był tradycyjnie w tradycji koranicznej, ale bez wielkiej pompy. - Jako panna młoda przybyłam do domu rodziców przyszłego męża, rodzina zapytała grzecznie, czy chciałabym się przebrać w strój ludowy z regionu. Suknia, nakrycie głowy, to wszystko sporo ważyło. Tunezja jest krajem, który sięga do własnych korzeni, nie tylko arabskich, ale berberyjskich, pustynnych, miałam więc na głowie coś na kształt przepasko-turbanu, szata obszerna niczym karton, do tego zdobione buty, oczywiście henna na dłoniach, dużo też świadkowie, na ślub przybyli panowie z urzędu, odmówili formułkę z Koranu. Państwo młodzi podpisali dokumenty, były śpiewy, trochę tańców, to było w sumie ekonomiczne wesele, Alina widziała potem o wiele bardziej kolorowe i po ślubie nie zamieszkali razem z rodzicami, bo już wcześniej wynajęli sobie własne mieszkanie i ślub w sytuacji mieszkalnej niczego nie zmienił. Mimo że jej tunezyjski teść był osobą niezwykle wierzącą, z tytułem, tak zwanym hadjim, osobą, która raz w roku udaje się z pielgrzymką do Mekki. - Przy okazji handlował tam tkaninami, łączył więc przyjemne z pożytecznym. Ale rodzice mojego męża nigdy nie naciskali, żebyśmy się pobierali, nasz ślub wynikał z tego, że chcąc tam mieszkać i pracować, czekały mnie ciężkie procedury wizowe, a że chcieliśmy być razem, postanowiliśmy ugotować dwie pieczenie na jednym ogniu. Jej małżeństwo nie przetrwało, ale, jak podkreśla Alina, nie chodziło o różnice kulturowe. - Przyczyny były podobne do tych, z powodu których w ogóle rozstają się pary. Trudno mi dziś znaleźć coś konkretnego. Przede wszystkim to była wakacyjna miłość, która niepotrzebnie została sformalizowana. Moja osobista wolność nie była nigdy w żaden sposób ograniczana przez partnera. No, może nie do końca rozumiałam wtedy, że jeśli ktoś mówi coś podniesionym głosem i mocno gestykuluje, to nie oznacza, że mam to brać do siebie. Taki temperament. W pierwszym okresie związku jeszcze nie pracowała, więc było dla niej dość kłopotliwe, kiedy musiała prosić go o pieniądze na swoje Byłam dziewczyną z europejskiego domu, w którym kobieta chodzi do pracy i jest niezależna. Nie byłam nauczona, by funkcjonować w ten sposób. Zrozumiałam ten układ wiele lat później. Zaobserwowałam, że mężatki, które nie pracują, i mówię tu o przeciętnej arabskiej rodzinie, są dość wymagające, i to jest im naturalnie przypisane, że mąż musi zabezpieczać byt żony i dzieci. Polskie kobiety pracują na kilku etatach, starając się utrzymać rodzinę, nierzadko utrzymują też swoich mężczyzn, potem jeszcze masa zajęć domowych i codzienne decyzje do podjęcia - w Tunezji ten model to unikat - mówi i dopowiada: - W tradycyjnym arabskim małżeństwie, jeżeli żona chce jechać do swojej mamy, która mieszka, powiedzmy, kilkadziesiąt kilometrów dalej, to oczywiście ustala to z mężem, ale zupełnie nie musi się martwić o mąż załatwia transport, zadba, aby nie pojechała tam z pustymi rękami, a jeśli ona przedtem stwierdzi, że ma brzydkie buty, to i nowe buty jej na ten wyjazd kupi. - Podobnie jest ze strojami na wesela czy imprezy. Zawsze mnie zadziwiało, że te panie domu na weselach wyglądają jak gwiazdy, ale właśnie dlatego, że one nie miały problemu, by tego od męża wymagać. Czasem to mi tych mężczyzn było szkoda, bo rzeczywiście ciężko pracowali. Warte uwagi jest też coś, z czym wciąż mamy problem w Polsce, gdzie tak wielu ojców nie płaci alimentów na swoje dzieci. Tam nawet po rozwodach jest to kulturowym obciachem. To jest zresztą zapisane w Koranie: mężczyzna bez względu na to, czy jest z żoną, czy nie, musi o nią i o dzieci zadbać. No, ale ja się wtedy kiepsko z tym czułam, ta moja europejska dusza wylazła - to nie jest rzecz przyjemna, ale ich odbył się w zgodzie i przy wzajemnym szacunku. Mieli adwokata, wszystko odbyło się ekspresowo, bo nie było dzieci ani majątku do podziału, była obopólna zgoda co do rozejścia się. - Dzisiaj z byłym mężem mam bardzo rzadkie, choć ciepłe relacje, teraz już przez internet. Poznałam jego obecną żonę, to piękna, nowoczesna Tunezyjka, jest ekonomistką, czasem wymieniamy się zdjęciami naszych dzieci. Kiedy moja mama pojechała do Tunezji na wakacje, jego rodzina przyjęła ją niezwykle serdecznie, pięknie ją ugościli. Od swego eksmęża usłyszałam: Ty zawsze będziesz naszą rodziną i w niej pozostaniesz. To było bardzo miłe - dodaje Alina. Jej historia zaprzecza schematowi żony Araba, ale - jak mówi Alina - podstawą jest to, żeby kobiety dobrze obserwowały kandydatów na mężów i rodziny, do których wchodzą. - Spotkałam w Tunezji Szwajcarkę, która miała kłopoty, chciała uciekać z dziećmi, wykradać je, miała trudnego męża. Spotkałam Polkę, która żaliła się, że jest od męża we wszystkim zależna. Ale ona nie znała języka, źle się tam czuła, a jednak zdecydowała się z nim tam pojechać. Nie wychodziła z domu, nie pracowała, nie znała innych ludzi i swoich praw. Kobiety mówią czasem, że mąż w jego własnym kraju bardzo się zmienia. Pewnie coś w tym jest, bo ci mężczyźni u siebie czują się bardziej kobiet, które wyszły za muzułmanów, po czym w małżeństwie następuje rozdźwięk, nie są regułą. W Polsce też małżeństwa wyrywają sobie dzieci, znamy różne straszne historie, no i te, w których główną rolę gra alkohol. W arabskich krajach nie ma tego problemu, a jeśli już, choć rzadko, to jest to społecznie Zgoda, to jest inna kultura, mocno patriarchalna, ale za nią idzie obowiązek zapewnienia kobiecie i rodzinie bezpieczeństwa, także materialnego, a to wielka odpowiedzialność. I to jest przeciwwaga dla różnych złych rzeczy. Mężczyźni czują się wyjątkowo mocno związani ze swoimi dziećmi, podchodzą do nich bardzo emocjonalnie, rodowo. I być może stąd bierze się ich zaborczość - zaznacza niej trzy lata, które spędziła w Tunezji, są czasem, do którego chętnie wraca. Spotkała tam ludzi otwartych, życzliwych, pomocnych, pamięta łzy przyjaciół, gdy powiedziała im, że chce wracać do Europy. - Wiem, że kiedy tam pojadę, znów spotkam rodzinę. Babcie pewnie naładują mi trzy talerze kuskusu z baraniną i upieką upiornie słodkie ciasteczka. Włączą mi telewizor z egipskim serialem i będą mnie pytać o moje dziecko, rodziców, o mój kraj.
[quote:d90fa4ee39="candy"]bo chcą ukryć niedoskonałości ;] [/quote], , nie zawsze , makijaz niektore kobiety uwielbiaja wykonywac!!! np ja!! - Rozmowy kulturalne
Dlaczego tak wiele polek wiąże się z arabami? Czy znają ich kulturę, zwyczaje i godzą się na nie, czy brak im podstawowej wiedzy na ten temat? Trudno mi sobie wyobrazić, że kobiety świadomie mogą związać się z mężczyzną, dla którego kobieta znaczy tyle co rzecz. Że świadomie godzą się na to, że gdy urodzą córki, to być może zostaną one sprzedane podstarzałym pedofilom, a gdy urodzą synów, to ci synowie będą mogli je bić i poniżać i traktować matki bez szacunku (matka syna nie może uderzyć, nie może krzyknąć, bo syn chociażby miał 5 lat, to i tak w chierarchi stoi ponad kobietą). Mam trochę znajomych, które weszły w taki układ (nigdy nie kończyło się to dobrze), a czasem nawet traumą na całe życie (oczywiście dla Polek). Osobiście nie cierpię arabów i muzułmanów - miałam z kilkoma do czynienia osobiście. Także w dzieciństwie czytałam wiele autobiograficznych książek kobiet które wyrwały się z piekła: arabskiego świata brutalnych mężczyzn. Zastanawiam się, dlaczego wiele polek daje się zmanipulować arabskim mężczyznom. Zaczyna się zawsze tak samo: prezenty, czułości, komplementy, a gdy kobieta jest już zakochana i uzależniona, to kończy się na biciu, poniżaniu i gwałceniu. Prosiłam koleżankę - mądrą dziewczynę po studiach - zostaw tych arabów (miała kilku kolegów), szukaj sobie innych mężczyzn. Nic do niej nie docierało. Ja jej mówię - nie ufaj im, to fałszywi ludzie, zmanipulują cię, traktują kobiety gorzej od bydła. Śmiała się i mówiła - nie znasz arabów, oni są bardzo sympatyczni, romantyczni, dają prezenty, kobiety traktują jak księżniczki. Rok później widzę ją w knajpie z arabem, przystojny. Ona wdzięczy się przed nim, uśmiecha, dwoi się i troi. On - tego nie zapomnę - patrzy na nią pogardliwie a w oczach ma jakąś złość, jakiegoś diabła. Ciary mnie przeszły, jedyna myśl - uciekaj od niego. Widziałam często ten wzrok u arabów, nigdy niczego dobrego nie zwiastował. Rok potem inna koleżanka - tak bardzo kochała araba, który ją bił i gwałcił. Po kilku latach nie wytrzymała, wydarzyło się coś strasznego o czym nikomu nie chce powiedzieć, gdy pojechali w odwiedziny do innych arabów - jego rodziny. Podejrzewam, że może gwałcili tam jakieś dziecko czy coś, bo u nich to normalne (prawo mają takie że gdy dziewczynka skończy 12 miesięcy czyli rok, to można ją gwałcić). Teraz znowu wpis na Interi: W Jemenie 8-letnia dziewczynka umiera po nocy poślubnej z 40 letnim mężczyzną. Wykrwawiła się na śmierć po tym jak ją zgwałcił. Islam popiera pedofilię, sam prorok Mahomet uprawiał pedofilię i gwałcił 9 letnie dziewczynki. Szok. Znacie jakieś pary : arab plus polka, którym się powiodło?
Urodził się w Puławach w 1932 roku jako Jakub Kuperblum. Dlaczego został sierotą, nie trzeba tłumaczyć. Uratował się z zagłady najpierw przez przypadek, później dzięki pomocy polskich chłopów na Lubelszczyźnie. Mówi, że nienawidzą Polaków nie Żydzi, którzy przeżyli czas pogardy i śmierci (ci mają wobec Polaków uczucia
Polska Press Sp. z informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie Dziennik Łódzki podlegają ochronie. Dowiedz się więcej. Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej. © 2000 - 2022 Polska Press Sp. z
Żydzi się zgodzili, Arabowie nie. Skąd się wziął Hamas w Strefie Gazy. Zdaniem ekspertów. Supermiasta i Superregiony. Pod dobrą opieką. Młodzi ze Strefy Gazy nie mieli okazji poznać
Joanna Krzystek trzy lata temu przeprowadziła się z rodziną do Arabii Saudyjskiej Prowadzi bloga "Ziarnkiem Piasku", na którym pokazuje życie w królestwie Mieszkańcy królestwa nie płacą podatków, a płaca brutto jest płacą netto Kobiety w Arabii Saudyjskiej muszą nosić abaję, która zakrywa ciało Poczucie bezpieczeństwa jest duże, bo kary za nawet niewielkie wykroczenia są tutaj surowe Olivia Drost: Król Salman ibn Abd al-Aziz podjął decyzję o zniesieniu zakazu prowadzenia samochodu przez kobiety. To duża zmiana? Joanna Krzystek: Bardzo duża, zwłaszcza że do tej pory ten pomysł uchodził za niemożliwy do zrealizowania. Po pierwsze, obawiano się, że w razie kolizji, kobieta będzie narażona na kontakt z obcymi mężczyznami (policja, druga strona uczestnicząca w wypadku, pomoc drogowa). Po drugie, siadanie za kierownicą, według imamów (muzułmańskich duchownych – przyp. red.), miało mieć negatywny wpływ na jajniki i miednicę, a w konsekwencji powodować problemy z zajściem w ciążę czy samym rodzeniem. Zmiana prawa nie spowoduje, że od razu wszystkie Saudyjki wsiądą za kierownicę. Będą to głównie stęsknione za niezależnością ekspatki oraz kobiety pochodzące z bardziej otwartych rodzin. Ja na pewno znajdę się w tej pierwszej grupie. W kwestii praw kobiet w Arabii Saudyjskiej jest jeszcze dużo do zrobienia. Kobiety nie mogą pójść do lekarza bez zgody męskiego członka rodziny czy uprawiać sportu. Wszystko zależy od rodziny, w jakiej przyszło się kobiecie urodzić. Tych zakazów nie widać na co dzień. Kobiety spotykają się w miejscach publicznych. W miastach są specjalne kluby fitness i salony piękności, do których mężczyźni nie mają wstępu. Uzależnienie kobiet od męskich członków rodziny jest często tylko teorią, choć nie wykluczam, że takie sytuacje mają miejsce. To wciąż monarchia patriarchalna. I monarchia absolutna. Poza wszechobecnymi wizerunkami króla i najważniejszych osobistości saudyjskiego rządu nie widzę żadnego wpływu tego ustroju na nasze życie codzienne. Foto: Archiwum prywatne Joanna Krzystek w abai przed ulubioną włoską restauracją Piato Arabia Saudyjska to kraj, w którym obowiązuje prawo szariatu, a praktykowanie innych religii niż islam jest przestępstwem. Nie miała pani z tym problemu? To często tylko teoria. Jedyną oficjalną i słuszną religią w Arabii Saudyjskiej jest islam. Nie znajdziemy tutaj kościołów i nie można przywozić do królestwa niczego, co ma związek z religią, np. krzyżyków lub Biblii, ale znam ludzi, którzy te przedmioty posiadają, więc musieli je jakoś przetransportować. Chrześcijanie, przyjeżdżając tutaj, znają prawo, godzą się na jego przestrzeganie i wiedzą, gdzie mogą obchodzić swoje święta. Nikt im w tym nie przeszkadza. W ambasadach regularnie organizowane są msze i obchodzone są święta religijne. Modlić można się również w domu, na osiedlach zamkniętych, gdzie policja religijna nie ma wstępu. W mediach często słyszę o prześladowaniach chrześcijan na Bliskim Wschodzie i czuję się tym zażenowana. Podróżuję po całym Półwyspie Arabskim: Jordanii, Arabii, Omanie, Emiratach, Bahrajnie i Katarze, spotykam na swojej drodze praktycznie samych muzułmanów i nigdzie nie spotkałam się z niechęcią z ich strony. Wręcz przeciwnie, doceniam ich życzliwość, a niekiedy, nieocenioną pomoc. Jakiś czas temu podczas wycieczki na pustynię nasze auto utknęło na wydmie. Mijali nas Beduini. Zatrzymali się, wytłumaczyliśmy im na migi, co się stało i zniknęli. Po 20 minutach, kiedy nam kończyły się już pomysły na wyciągnięcie auta, a dzieci zaczęły się niecierpliwić, Saudyjczycy zjawili się z łańcuchem i w sekundę wyciągnęli auto z piachu. Poczuliśmy się zobowiązani do zapłaty. Nie chcieli słyszeć o żadnych pieniądzach. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Wypad na pustynię, miejsce zwane Fossils Jacy, poza tym, że pomocni, są Saudyjczycy? Pierwsze określenie, jakie przychodzi mi na myśl, to – dostojni. Jest w nich coś majestatycznego, nobliwego. Może przyczynia się do tego wizerunku ich strój, charakterystyczna biała szata sięgająca kostek (touba) i pięknie uformowana gutra (czerwono-biała chusta). Odnoszę wrażenie, że Saudyjczycy nie dają się ponosić tak szybko emocjom, jak my. Nawet jeśli dojdzie do jakiejś niebezpiecznej sytuacji na drodze, potrafią z uśmiechem przeprosić lub przyjąć przeprosiny. Nie dopuszczają również do tego, żeby żyć pod presją, stresować się, przepracowywać. Wszechobecne "Inshallah" ("jeśli Bóg pozwoli"), powoduje, że nie martwią się na zapas, są optymistami. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek z synem na tle Meczetu na wodzie w Dżuddzie Kobiety w Arabii Saudyjskiej, również cudzoziemki i ekspatki, muszą zakrywać ciało w miejscach publicznych. Wymaganym zwyczajowo okryciem wierzchnim są czarne peleryny do kostek. Jak się pani czuje w abai? Wkładaniu abai zawsze towarzyszy lekki dreszczyk emocji. Podobny odczuwałam, mając na sobie sukienkę komunijną. Z tą różnicą, że abaja jest dla kobiet mieszkających w Arabii codziennością. Niestety do jej noszenia trzeba się przyzwyczaić. Po pierwsze, w kontekście tutejszych upałów. Dłuższe przebywanie na dworze przy 45 stopniach powoduje uczucie duszenia się i frustrację, zwłaszcza że mężczyźni mogą nosić bluzki z krótkim rękawem i spodenki do kolan. Po drugie, plącząca się między nogami długa spódnica jest nie lada wyzwaniem, na przykład, przy wchodzeniu po schodach. Po pewnym czasie da się nauczyć chwytania dołu abai, by uniknąć potknięcia czy upadku. Jeśli do tych temperatur i niewygodnej długości dorzucimy jeszcze wózek i energetycznego malucha obok, to okazuje się, że poruszanie się w abai jest sporym wyzwaniem. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek w abai z młodszym synem na nadmorskiej promenadzie w Dżuddzie Rozumiem, że nie miała pani do czynienia z "muttawą" (komisją ds. promocji cnoty i zapobiegania występkom)? Nie, ja sama nigdy nie miałam do czynienia z muttawą, prawdopodobnie dlatego, że na pierwszy rzut oka widać, że nie jestem muzułmanką. Z interwencjami komisji można się spotkać w Rijadzie. Do najczęstszych należy zwrócenie uwagi na przykrycie głowy w miejscach, w których przebywa sporo muzułmanów, na przykład na suku (targ arabski) i festiwalach kulturowych (najsłynniejszy to Janadriyah). Dzisiaj muttawa nie ma już takiej mocy jak kiedyś, ta instytucja staje się legendą. Jedna z moich koleżanek, czarnoskóra Kanadyjka, której opasły muttawa kazał zasłonić głowę, stanowczo odmówiła, podeptała chustkę i na odchodne rzuciła: "I co? Będziesz mnie gonił? Zobacz, jak ty wyglądasz". Muttawa ma jednak prawo aresztować kobietę. Owszem, w teorii ma takie prawo, ale o aresztowaniu jeszcze nie słyszałam. Mogą, na przykład, przyczepić się do szpilek lub zbyt mocnego makijażu. Słyszałam od znajomej, że muttawa zwrócił uwagę pewnej Saudyjce w centrum handlowym, że ma zbyt mocno pomalowane usta i kazał jej natychmiast zmyć szminkę. Okazało się jednak, że to księżniczka, właścicielka ekskluzywnego butiku w tym centrum. Była oburzona i kazała mężczyźnie natychmiast wyjść z galerii. Czy fakt, że jest pani białą kobietą, wpływa w jakiś sposób na odbiór przez Saudyjczyków? Saudyjczycy nie wdają się w rozmowy z białymi kobietami. Nasz kontakt ogranicza się do pojedynczych sytuacji w sklepie, szpitalu, na lotnisku. Odnoszę wrażenie, że Saudyjczycy są już przyzwyczajeni do widoku białych kobiet i raczej nie robi to na nich większego wrażenia. Rijad czy Dżudda to wielkie miasta, w których mieszka wielu obcokrajowców. Dostrzegam jednak pewną różnicę pokoleń. Młodzi Saudyjczycy są bardziej otwarci, uśmiechnięci, można z nimi pogadać, natomiast wśród starszych częściej można spotkać się z zachowaniem lekceważącym w stosunku do kobiet. W pamięci utkwiła mi wizyta u starszego lekarza, Saudyjczyka. Emanował amerykańskim stylem, kończył studia w Nowym Jorku, ale nie był w stanie pozbyć się swoich konserwatywnych poglądów i zachowań. Przez całą wizytę nie spojrzał na mnie ani razu, a gdy próbowałam mu cokolwiek wyjaśnić w kwestii szczepień naszego syna, zwracał się wyłącznie do mojego męża i traktował mnie jak powietrze. Miałam ochotę krzyczeć: "Halo, to ja wiem najwięcej na temat szczepień mojego dziecka!!!". Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Kolejka linowa w górskim mieście Taif Arabia Saudyjska jest jednocześnie członkiem najwyższego organu ONZ odpowiedzialnego za promowanie praw człowieka. Hipokryzja. Rzeczywiście, brzmi paradoksalnie, jeśli spojrzymy na królestwo przez pryzmat szariatu oraz pojedynczych historii, nagłaśnianych w mediach. Nie twierdzę, że wszystko, co dzieje się w Arabii, jest zgodne z moimi przekonaniami, nie godzę się na postępowania sądu, kiedy dochodzi do kontrowersyjnych przypadków egzekucji. Członkostwo w ONZ ma na celu załagodzenie wizerunku królestwa, które jednak dąży do zmian. Małymi krokami, ale dąży. Postrzegam to jako sprytny plan przyspieszenia zmian społecznych w Arabii. Na blogu Ziarnkiem Piasku pisze pani: "nasza przygoda z Arabią Saudyjską zaczęła się w styczniu 2015 roku. Wyjechaliśmy, bo kochamy przygodę i wyzwania. Wyjechaliśmy, bo nie potrafimy dłużej usiedzieć w jednym miejscu. Wyjechaliśmy, bo ciekawi nas inna kultura i możliwość podróżowania". W praktyce do Arabii Saudyjskiej nie jest tak łatwo wyjechać. Wyjeżdżający muszą mieć miejscowego sponsora, zapraszającego pracodawcę. Jak to u państwa wyglądało? Mój mąż dostał ofertę pracy w Arabii Saudyjskiej na LinkedInie. Pracował wtedy we wrocławskiej korporacji i brakowało mu nowych wyzwań. Mnie kończył się akurat urlop macierzyński, a nie czułam się gotowa na powrót do pracy. Pensja, jaką firma z Arabii zaproponowała mojemu mężowi, znacząco przekraczała nasze wspólne zarobki, choć w Polsce oboje zarabialiśmy nieźle. W królestwie nie płaci się podatków. Płaca brutto jest płacą netto. Willa na osiedlu zamkniętym opłacana jest przez pracodawcę. Otrzymujemy dodatek na samochód, dofinansowanie edukacji naszych dzieci oraz mamy zapewnioną opiekę medyczną w prywatnych przychodniach. Firma zapłaciła nam za przeprowadzkę, również za przewóz naszych dwóch kotów. Gdy mąż dostał tę ofertę, stanęliśmy przed tajemniczymi drzwiami. Drzwiami do miejsca, które dla szarego człowieka są zamknięte, a które my – miłośnicy odkrywania nowych kultur – zdecydowaliśmy się otworzyć. "Przeprowadzamy się do Arabii Saudyjskiej" – musieliście to ogłosić rodzinie i przyjaciołom. Jak reagowali? Wielkimi oczami! "Przecież to terroryści, to niebezpieczne tam jechać!" – słyszeliśmy zewsząd. Sami musieliśmy najpierw oswoić się z tą decyzją, poczytać o Arabii, popytać o opinie ekspatów na różnych forach. To nie była łatwa decyzja, mieliśmy wiele wątpliwości, zwłaszcza że jechaliśmy tam z małym dzieckiem. Najpierw musieliśmy przekonać siebie, a potem całą rodzinę. To był też jeden z powodów, dla których założyłam bloga ("Ziarnkiem Piasku"). Chciałam, żeby wszyscy na bieżąco wiedzieli, jak idzie nam aklimatyzacja i żeby przekonali się, że strach ma wielkie oczy. Jakie były pani pierwsze wrażenia w Arabii Saudyjskiej? Przyjechaliśmy do Rijadu w trakcie polskiej zimy, ale tu nadal były wysokie temperatury – około 27 stopni. Na gościńcu w naszym apartamentowcu spotkałam dziewczynkę ubraną w kozaki i kurtkę. Ja miałam na sobie krótki rękaw i spodenki. Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony – ja czy ona, ale to ona spytała: "nie jest ci zimno?". Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Synowie Joanny na jednej z prywatnych plaż w Dżuddzie Czym różni się styl życia Saudyjczyków od naszego? Saudyjczycy po pracy poruszają się prawie wyłącznie między domem a centrami handlowymi. W centrach są wielkie place zabaw dla dzieci, z rollercoasterami, karuzelami, maszynami do gier. Na dworze przebywa się bardzo mało, zwłaszcza w Rijadzie, gdzie temperatury latem są zabójcze. Zimą natomiast uwielbiają pikniki. Rozłożone koce z rozmaitościami i termosami, wypełnionymi pachnącą kardamonem kawą można spotkać w niemal każdym miejscu. Nawet na rondzie! Pod jakim względem w Arabii Saudyjskiej żyje się lepiej, wygodniej, przyjemniej? Podatki i ceny to czynniki, które ludzi w Polsce na co dzień denerwują. W Arabii nie czujesz, że ktoś cię codziennie okrada, bo tutaj nie ma podatków. A za litr paliwa płacimy niecałą złotówkę. W królestwie wszyscy korzystają z pomocy domowej i dodatkowych usług. Tu jesteś wyręczany na każdym kroku. Posprzątają za ciebie, umyją ci auto, popilnują dzieci, zapakują zakupy. Czasami czuję się niezręcznie, wracając z centrum handlowego z wózkiem i zakupami. Ludzie przyglądają mi się ze zdziwieniem. Jednym z atutów zdaje się również poziom bezpieczeństwa, choć nie ma co się dziwić, skoro za kradzież grozi... ...obcięcie ręki. Kary nawet za małe występki są tutaj bardzo surowe, ale to wpływa na poczucie bezpieczeństwa. Nie przypominam sobie sytuacji, w której czułam zagrożenie dla siebie czy dzieci. Na co dzień nie widzi się podejrzanych i pijanych ludzi, którzy normalnie wzbudzają we mnie strach o synów. Do tego dochodzi kwestia bezpieczeństwa rzeczy materialnych. W Arabii możesz zostawić otwarte auto, torebkę, dom i nikt tego nie ruszy. Często widuję samochody na parkingach z szybami otwartymi w celu cyrkulacji powietrza. Foto: Archiwum prywatne Centrum handlowe udekorowane na czas ramadanu A pod jakim względem żyje się trudniej? Europejczycy przyzwyczajeni są do innego stylu życia. Mamy więcej możliwości, swobody, niezależności. Rozrywki, takie jak dyskoteki, kina, puby są dla nas czymś naturalnym, czymś na wyciągnięcie ręki. Wszystkie te rozrywki, teoretycznie, w Arabii nie istnieją. Gdyby jednak tak rzeczywiście było, myślę, że niewielu by tu przetrwało. Ludzie nauczyli się radzić sobie ze wszystkimi restrykcjami. W ambasadach w Rijadzie, które znajdują się w oddzielonej od miasta dzielnicy dyplomatycznej, odbywają się dyskoteki, koncerty i inne wydarzenia. W zamkniętych osiedlach również nie obowiązuje saudyjskie prawo. Można spożywać w nich alkohol, który mieszkańcy sami sobie produkują. Funkcjonują grupy teatralne i zespoły muzyczne, na których występy przychodzi mnóstwo ludzi. Na naszym osiedlu właśnie jest budowane kino, a coraz głośniej mówi się o kinach publicznych. Trudniej jest więc jedynie kobietom. Bardzo przeszkadza mi, obowiązujący jeszcze, zakaz prowadzenia auta i nakaz noszenia abai. To zamyka wiele drzwi, ogranicza swobodę. Nie lubię być od kogoś zależna. Zakupy chciałabym robić sama, podobnie z odwożeniem dziecka do przedszkola. Żeby pojechać z synem do lekarza, muszę czekać na powrót męża lub czekać w upale na przyjazd taksówki. To mnie mocno frustruje. Po kilku miesiącach pobytu w Arabii Saudyjskiej zaszła pani w drugą ciążę. Jak wyglądała opieka lekarska i sam poród w Rijadzie? Czym różniły się od pierwszego porodu w Polsce? W Rijadzie wybrałam panią ginekolog pochodzącą z Grecji. Wcześniej spotkałam się jeszcze z dwiema Arabkami, ale nie czułam się w ich towarzystwie swobodnie. Hidżab na ich głowie powodował u mnie pewien dystans. Większość ginekologów w Arabii to kobiety, a jeśli zdarza się mężczyzna na tym stanowisku, to jego pacjentki raczej nie są muzułmankami. Nie przystoi przecież pokazywać się obcemu mężczyźnie. Podczas porodu nie zabrakło komicznych sytuacji. Gdy pielęgniarki przygotowały mnie do zabiegu i miałyśmy wyjeżdżać z mojego pokoju, spytały, czy chcę przykryć twarz prześcieradłem. Przez chwilę nie wiedziałam, czy mówią poważnie. "Mam jechać na łóżku szpitalnym jak trup?!", zareagowałam śmiechem. Przez 3 dni w szpitalu nie zobaczyłam na korytarzu ani jednej kobiety, wszystkie zostawały w swoich pokojach. Gdy chciałam wyjść, zamiast szlafroka musiałam wkładać abaję. Sprzęt i opieka postnatalna były na bardzo wysokim poziomie. Takich wygód nie doświadczyłam w polskim szpitalu. Standard pokojów i opieka były rewelacyjne. Automatyczne i superwygodne łóżko, prywatna łazienka, plazma na ścianie, laktator do wyłącznego użytku, przesuwany stolik z ruchomym blatem, umożliwiającym zjedzenie posiłku w łóżku. Posiłki serwowane na równie wysokim poziomie. Tu nie ma mowy o zupach mlecznych lub kromce chleba z masłem jak w polskich szpitalach. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek w Cathedral Rock, na pustyni niedaleko Rijadu Matka Polka versus Matka Arabka. Czym się różnią? Różnimy się stylem życia. W jednej i drugiej kulturze znajdziesz mamy, które totalnie poświęcają się dzieciom lub takie, które parę miesięcy po urodzeniu wolą wrócić do pracy i dziecko oddać do żłobka lub pod opiekę niani. W kulturze arabskiej, u większości rodzin zatrudniana jest gosposia, która przejmuje sporą część obowiązków mamy. W Arabii najczęściej są to Filipinki. Taka kobieta przebywa z rodziną na stałe, staje się jej członkiem. Na początku z oburzeniem komentowałam, że przez to dzieci nie nawiązują więzi z rodzicami, a matki bardziej dbają o siebie niż o kontakt z dzieckiem. Z czasem jednak dostrzegam zalety takiego systemu. Do obowiązków gosposi należy sprzątanie, pranie, zakupy, przygotowanie składników na obiad, sprzątanie po posiłku, opieka nad dziećmi. W zależności od rodziny, tych obowiązków jest mniej lub więcej, faktem jest jednak, że matki dzięki temu zachowują balans pomiędzy obowiązkami a czasem dla siebie. Niejedna z nas chciałaby mieć taki komfort. Jak Polacy są postrzegani w Arabii Saudyjskiej? Uważają nas za sympatycznych i życzliwych ludzi. Biały człowiek jest w Arabii "ekspatą premium", a znajomość z nim, to w pewnym sensie awans, wyróżnienie. Niestety, w królestwie istnieje gradacja ze względu na kraj pochodzenia. My jesteśmy traktowani na równi z Saudyjczykami, ale Azjaci, szczególnie ci z południowo-wschodniej części kontynentu, postrzegani są z pewnego rodzaju pogardą. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek z rodziną podczas Bożego Narodzenia w Arabii Saudyjskiej Czego w Arabii Saudyjskiej brakuje pani najbardziej? Będę monotematyczna – brakuje mi możliwości prowadzenia auta. W Polsce jestem bardzo mobilna, nie napotykam żadnych przeszkód, wszędzie mogę sama podjechać. Tutaj jestem uzależniona od innych. Na co dzień przebywam na naszym osiedlu zamkniętym, gdzie po pewnym czasie zaczynam czuć się klaustrofobiczne. Niestety, produkty spożywcze też nie dorównują naszym. Brakuje mi dobrego chleba. W przeciwieństwie do mojego męża nie przepadam za arabskim jedzeniem. To nie moje smaki. Wolę kuchnię śródziemnomorską, a takiej też tutaj brakuje. Czy planują państwo powrót do Polski? Planujemy wyjazd z Arabii. Kto wie, może będzie to Polska.
pHJEsqS. 4wrkzsw798.pages.dev/1824wrkzsw798.pages.dev/2294wrkzsw798.pages.dev/3534wrkzsw798.pages.dev/474wrkzsw798.pages.dev/1164wrkzsw798.pages.dev/2564wrkzsw798.pages.dev/3824wrkzsw798.pages.dev/3104wrkzsw798.pages.dev/59
dlaczego arabowie lubia polki